Czy wiesz, że wiesz, że Ty i ja, bierzemy udział w wielkim eksperymencie żywnościowym?

Przynajmniej według niektórych. Dzisiaj trochę przestrogi o sektach żywieniowych.
Jakiś czas temu spotkałam się z pewną osobą, nazwijmy ją B. Pomagałam B. zgubić kilka zbędnych kilogramów. Wydawało mi się, że z sukcesem. Ale jak się dowiedziałam podczas tego spotkania, wcale tak nie było. W trakcie diety B. zgubił kilkanaście kilogramów, w tym 3 kg mięśni. I o to miał do mnie straszną pretensję. Jednak dzisiaj nie o tym chciałam pisać.
B. nawet, gdyby chciał, a zapewne nie chce, nie mógłby się więcej u mnie odchudzać, bo jego dieta zdecydowanie odbiega od schematu, który ja proponuję.
Otóż, według B., zalecenie żywieniowe proponowane przez wszystkie światowe i krajowe jednostki zajmujące się dietetyką, są jednym wielkim eksperymentem żywnościowym! Na dodatek zupełnie niezgodnym z rzeczywistymi potrzebami naszego organizmu.
Na dowód tego, B. podał mi przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie już co drugi mieszkaniec ma problem z wagą. Otyłość olbrzymia jest tam na porządku dziennym, a przecież to ze Stanów płyną do nas wszystkie nowinki żywnościowe. Według B. niepotrzebne są do niczego węglowodany, które według zaleceń powinny stanowić podstawę naszej diety. A jedyna słuszna jest dieta ketogeniczna. 
Zanim wyjaśnię tym ona w istocie jest, chciałbym odnieść się do tego rzekomego dowodu. Rzekomego, bo niezwykle łatwo jest go obalić. Gdyby rzeczywiście Amerykanie stosowali się do zaleceń swoich żywieniowców nie byłoby problemu z nadwagą. Niestety, w rzeczywistości zalecenia są sobie, a życie sobie.
A czym jest zatem ta świetna dieta ketogeniczna? Postaram się wytłumaczyć to, jak najprościej potrafię.
Głównym źródłem energii w diecie ketogenicznej są tłuszcze. Stanowią one nawet do 80% wartości energetycznej! Drugim ważnym składnikiem jest białko. Jednak nie w nadmiernych ilościach, ale takich, które są zgodne z zaleceniami „normalnej” diety, ok. 15% zapotrzebowania energetycznego. Najmniejszy udział w diecie stanowią węglowodany, jak łatwo policzyć to zaledwie 5% wartości energetycznej.
No, dobrze, ale co daje takie porzestawianie składników odżywczych? Czy to jest normalne dla organizmu?
I tak, i nie.
Dla funkcjonowania naszego organizmu najważniejszy jest mózg. To on w pierwszej kolejności musi być zasilany w energię, bo inaczej nic nie ma prawa funkcjonować tak, jak powinno. Ale nie wszystko może być takim substratem energetycznym dla mózgu. Jest on zabezpieczony przed niebezpiecznymi związkami i tylko wybrane substancje mogą pokonać barierę krew-mózg. Są nimi między innymi: glukoza i ciała ketonowe.
Glukoza, myślę, że doskonale to wiesz, jest cukrem prostym, produktem rozpadu węglowodanów. Ciała ketonowe są z kolei produktem rozpadu tłuszczy. Ich zwiększona produkcja jest na każdej diecie, która nie dostarcza odpowiedniej ilości węglowodanów.
Mózg preferuje glukozę, ale kiedy jej nie ma, korzysta z ciał ketonowych. Zwykle takie przestawienie się trwa ok. 10 dni. W tym czasie można czuć się trochę gorzej, ale później jest już normalnie. Choć zwolennicy tej diety, tacy jak B., uważają, że czują się dużo lepiej. Tylko nie wiadomo, na ile jest to autosugestia…
W każdym razie dieta ketogeniczna nie jest łatwa. Dla przeciętnej osoby oznacza to spożycie jakiś 150-200 g tłuszczu dzienne, to tyle, ile 15-20 łyżek oleju roślinnego! Przypomnę tylko, że w „normalnej” diecie podaż tłuszczu zwykle wynosi 3 razy mniej!
Skąd brać taką ilość? B. na przykład dolewa sobie tłuszcz do kawy. Smacznego 🙂
Zadajesz sobie pewnie pytanie, jak to możliwe, jeść tyle tłuszczu i być zdrowym? I do tego jeszcze szczupłym?
Możliwe. Oczywiście, jak w każdej diecie można przesadzić, ale dobrze poprowadzona dieta ketogeniczna jest bezpieczna dla organizmu. Co więcej może poprawić funkcjonowanie organizmu i bywa stosowana w leczeniu padaczki lekoopornej, a nawet policystycznego zapalenia jajników i trądziku.
Na diecie ketogenicznej można schudnąć. I lepiej stosować dietę ketogeniczną niż głodzić się, jednak nie prawda, że to do tej diety jesteśmy ewolucyjnie przygotowani.
Od B. dowiedziałam się, że tak właśnie odżywiają się ludy pierwotne. Np. Aborygeni w Australii. No tak, tylko, że nie można zaprzeczyć, że dieta Aborygenów nawet tych żyjących w środku głuszy, nie zmieniła się pod wpływem zachodniego stylu życia. W końcu, ci Aborygeni nie są samotnym punktem na mapie. Mają kontakt z turystami, którzy na pewno nie omieszkają poczęstować ich czekoladką, colą lub czymś innym, co akurat mają w torbie.
Tego, jak odżywiali się ludzie pierwotni możemy się tylko domyślać, bo nie mamy możliwości tego sprawdzić. To, co zostało po pierwszych mieszkańcach Ziemi, na pewno nie udzieli nam odpowiedzi na to pytanie. Jednak myśląc logicznie, możemy mieć wątpliwości skąd wzięli by te 300 g tłuszczu. Musieli by objadać się rzepakiem albo inną rośliną oleistą. A moim zdaniem jedli to do czego mięli największy dostęp.
B. uważał, że oszukałam go mówiąc, że nie da się jednocześnie budować masy i chudnąć. Bo dieta ketogeniczna to umożliwia.
Niestety, B., to ja miałam rację. Owszem,  ubytek masy mięśniowej będzie niewielki lub nie będzie go wcale, ale na tej diecie niemożliwy jest przyrost mięśni. Czasem zawodowi kulturyści sięgają przed zawodami po tę dietę, ale tylko na kilka dni bezpośrednio przed występem. Można szybko pozbyć się tłuszczu, a nie straci się tyle masy mięśniowej, co przy typowej głodówce.
Nie mam nic do B., ani do diety ketogenicznej. Nie lubię za to sekt, które próbują wmówić nam, że tylko ich wizja świata i odżywiania, jest słuszna.
Nie ma jednego słusznego modelu odżywiania się. Być może jeszcze nie znaleźliśmy złotego środka. Jednak skrajności, w jakąkolwiek stronę, nigdy nie będą zdrowe dla organizmu.
A Ty, czy była byś w stanie, wlać sobie olej do kawy, byle tylko byś szczupłą?