Dlaczego warto mieć psa, na jakie pytania musisz się przygotować i w ogóle o co chodzi w tym BLW.
Mniej więcej rok temu podzieliłam się ze światem wiadomością, że jestem w ciąży. Jedna z Czytelniczek napisała mi wtedy, że bardzo się z tego cieszy, bo to znaczy, że zacznę pisać w niedługiej przyszłości o odżywianiu dzieci. Będąc w ciąży wcale nie byłam przekonana, czy tak właśnie zrobię. Jednak ten temat stał mi się na tyle bliski, że postanowiłam podzielić się kilkoma wnioskami.
Na razie moje doświadczenie w karmieniu dzieci jest niewielkie. Kornel ma dziewięć miesięcy, a nasza przygoda z uzupełnianiem pokarmów zaczęła się trzy miesiące temu. Nie mniej chciałabym już teraz podzielić się kilkoma swoimi obserwacjami o sposobie w jaki karmimy naszego Malucha. A jest o czym mówić, a raczej pisać. BLW.
Co to jest BLW?
Jeśli nie wiesz, co oznacza ten tajemniczy skrót, a jesteś mamą – nic się nie martw. Nasza była pani pediatra też nie miałam zielonego pojęcia, co to jest BLW, a powinna. Więc tym bardziej ty, jako mama, możesz tego nie wiedzieć, choć samą metodę możesz stosować.
W momencie kiedy niemowlę bierze do buzi pierwszy kęs pokarmu (choć niekoniecznie kęs, bo może to być też coś do picia: woda, rumianek…) zaczyna się jego przygoda z odstawieniem od piersi/butelki na rzecz normalnych posiłków. Zwykle ten proces jest sterowany przez rodziców. To oni decydują, kiedy zaczną karmić swoje dziecko łyżeczką. W BLW jest inaczej, to dziecko przewodzi odstawieniu. Innymi słowy BLW to metoda, która pozwala dziecku samodzielnie przejść od picia wyłączenie mleka do jedzenia normalnych posiłków.
Skrót pochodzi od angielskiego zwrotu baby-led weaning, które można przetłumaczyć na polski jako odstawienie sterowane przez dziecko. Ależ mi się nie podoba ten zwrot!
BLW zakłada, że dziecko samo najlepiej wie, kiedy powinno zacząć rozszerzać swoją dietę. Wie też, jakich produktów potrzebuje i w jakich ilościach. Obydwa te założenia zostały udowodnione naukowo. Tak, dzieci to potrafią! Maluch je to, co rodzice, ale pokrojone na kawałki, które sam może włożyć sobie do buzi. Pomija się więc etap papek i przecierów. Właściwie od samego początku dziecko może jeść to, co rodzice. O ile rodzice odżywiają się zdrowo…
To tyle jeśli chodzi o teorię. A teraz o naszych doświadczeniach z trzymiesięczną przygodą z BLW.
Dlaczego wybraliśmy BLW
Jeśli mam być szczera, to głównym powodem, dla którego zdecydowaliśmy się na wprowadzenie BLW, było moje lenistwo. Tak, tak… wiem, jak BLW jest dobre dla dziecka i to było również dla mnie ważne, jednak gdybym chciała się bawić w perfekcyjną mamę, to pewnie BLW by mnie nie skusiło, bo chciałabym gotować te wszystkie zupki i przecierki.
Jak to wygląda u nas w praktyce
Właściwie powinnam napisać, że nie wygląda, bo tak naprawdę nie mamy żadnego harmonogramu karmienia Malucha. Jeśli akurat nie śpi, a my jemy, to dzielimy się z nim naszym posiłkiem. Jeśli śpi, to czasem zostawiam mu coś do zjedzenia na później, a czasem nie. Generalnie staram się, żebyśmy jedli wszyscy w trójkę.
Czasem zdarza mi się, że daję Kornelowi zupę i wtedy karmię go łyżeczką. Zupy nie są najbardziej wartościowym pokarmem dla małego dziecka, ale moja Mama zawsze odlewa słoiczek dla Kornela, jak gotuje dla siebie. A wiadomo, zupa od Babci najlepsza i Kornel zawsze zjada ją ze smakiem. Jednak to są wyjątki.
Kornel ma już odhaczone wyjście do restauracji. Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem, ile produktów chciał spróbować i „zjadł”…
Co jemy? Właściwie wszystko: jajka, owsiankę, kaszę jaglaną, naleśniki, mięso, warzywa oraz owoce gotowane i surowe, ziemniaki. Ba! Młody nawet ostatnio zadziwił naszych gości, maczając marchewkę w hummusie.
Czy jest brudno? Na początku 90% tego, co dawaliśmy Kornelowi do spróbowania lądowało na podłodze. Teraz jest już trochę lepiej, choć i to zależy od dnia. Bywają takie dni, kiedy 100% ląduje na podłoże albo pod jego pupką. Na szczęście mamy psa, który jedzenia sprząta lepiej niż ja.
Kornel je bardzo chętnie i lubi próbować nowe produkty. Zdarza mu się też odmawiać, nie zjeść nic. I to jest jak najbardziej ok. Gdy rosły mu zęby, to praktycznie odmawiał wszystkiego, jedzeniem tylko się bawił. Ale taka zabawa to również niezwykle rozwijająca dla niego nauka.
Co bym zmieniła?
Właściwie zmieniłabym tylko jedną rzecz. Nie rozpoczęłabym rozszerzania diety dokładnie tego dnia, gdy Kornel skończył sześć miesięcy.
Wtedy byłam tak nakręcona i tak nie mogłam się doczekać, aż zacznie jeść posiłki z nami, że już kilka dni wcześniej obmyślałam jego pierwszy posiłek. Teraz poczekałabym do momentu aż sam da nam znać, że interesuje go to, co jemy, np. podkradając coś z naszych talerzy.
Oczywiście, nie jest to jakiś błąd, bo Młody od samego początku chętnie próbował i co najważniejsze siedział sam (to jest główny wyznacznik do wprowadzania BLW, a moim zdaniem też i papek). Nie mniej, teraz myślę, że gdyby nasza przygoda z rozszerzaniem diety rozpoczęła się nawet miesiąc później, to byłoby ok. Wtedy wydawało mi się, że to musi nastąpić już.
Plusy i minusy BLW
Zacznę od plusów.
- nie trzeba gotować oddzielnych posiłków dla dziecka. Ileż to oszczędza czasu i pieniędzy! Dodatkowo wychodząc gdzieś, np. do restauracji nie musisz się zastanawiać, co przygotować dla dziecka. Po prostu dasz mu coś ze swojego talerza. Najlepiej to, co sam sobie wybierze.
- jemy w spokoju ciepły posiłek. Po prostu każdy siedzi nad swoim talerzem i je. Nie ma żadnych zabaw, namawiania, nerwów. Dzięki temu jem ciepły posiłek za każdym razem.
- niesamowite poczucie dumy. Dzieci wsadzają wszystko do buzi. Nikogo to nie dziwi. Ale gdy Twoje dziecko wkłada sobie do buziaka coś do jedzenia, to jesteś tak z niego dumna, że nie da się tego opisać. Myślisz sobie „skąd on wie, co z tym zrobić?”. Cóż, to żadna magia. Dziecko po prostu tak bada świat.
- dziecko jest samodzielne. Tak, karmienie łyżeczką bywa urocze, ale chyba tylko od czasu do czasu. Na dłuższą metę jednak lepiej, gdy dziecko je samo. Wtedy i Ty możesz skupić się na swoim posiłku.
- radość fotografowania. Uśmiechnięta i brudna buźka jest niezwykle fotogeniczna. A podobno, brudne dziecko to szczęśliwe dziecko…
To nie jest tak, że nie widzę większej ilości plusów. Pewnie, że bardzo szybko rozwinęła się w Kornelu koordynacja oko-ręka. Ale o takich zaletach BLW możesz przeczytać gdziekolwiek, ja chciałabym skupić się tylko na swoich doświadczeniach. No i po trzech miesiącach jeszcze trudno wyciągać dalekosiężne wnioski, jak: „je wszystko”, „chętnie próbuje nowych rzeczy”. To się dopiero okaże.
A teraz czas na kilka minusów.
Dla mnie bałagan nie jest minusem stosowania BLW. Jest to po prostu nieodłączny element posiadania dziecka. Nawet przy karmieniu łyżeczką robi się brudno. Po prostu trzeba posprzątać i tyle.
I nie jest też tak, że jest więcej minusów niż plusów BLW. Gdyby tak było na pewno nie zachęcałabym do stosowania tego sposobu karmienia dziecka. Minusy chcę po prostu opisać dokładniej, żeby zostać dobrze zrozumianą.
Brak zrozumienia
Właściwie to nie jest minus BLW, tylko społeczeństwa. Nie mniej trzeba o tym wspomnieć. Jeśli chcesz stosować BLW, to musisz być przygotowana, że będziesz musiała odpowiedzieć na setki pytań, w tym jedno główne: czy to jest na pewno dobre dla Twojego dziecka? Być może część osób będzie traktować Twój wybór jako fanaberię. Mają do tego prawo. Po prostu bądź przygotowana. Bo wątpliwości bliskich i dalszych osób będzie mnóstwo: czy dziecko na pewno się najada? Czy mleko jest dla niego wystarczające? A skąd ma czerpać witaminy? Dobrze jest zawczasu przygotować się na te pytania.
To okropne krztuszenie się
Krztuszenie się jest naturalnym odruchem obronnym organizmu. Tak jak zamykanie oczu, gdy coś leci w naszą stronę. A jednak widok, gdy Twoje dziecko krztusi się jedzeniem sprawia, że cierpnie skóra. Nie da się do tego przyzwyczaić. Na szczęście z czasem dziecko uczy się jeść tak, aby się mniej krztusić. Oddala się też miejsce w buzi, którego dotknięcie wywołuje u maleństwa ten odruch. Noworodek potrafi zakrztusić się nawet pijąc mleko z piersi (znam to na własnej skórze), a podobno także podczas karmienia łyżeczką (to akurat mi się nie zdarzyło, chociaż prawdopodobieństwo zakrztuszenia w tym przypadku jest większe). Z resztą na ilość posiłków, które razem zjedliśmy Kornel krztusił się może w 2-3%, szczególnie na początku. A jednak doskonale pamiętam te momenty, bo po prostu wyglądają dramatycznie.
Na szczęście jest tak, że dziecko jeśli jest w stanie wziąć coś do rączki i włożyć to sobie do buzi, to jest sobie w stanie z tym poradzić, np. poprzez kasłanie i wyplucie.
Nie możesz być laikiem
Jeśli Twoje dieta jest kiepskiej jakości, to lepiej nie zaczynaj stosować BLW. Raczej zastanów się, co możesz zmienić w swoim sposobie odżywiania i zrób to, a dopiero później częstuj dziecko ze swojego talerza. Jedząc byle, jak możesz zrobić więcej szkody niż mieć pożytku. Z resztą rozszerzanie diety dziecka to w ogóle dobrym moment, żeby zrobić porządki w swoim odżywianiu, nawet jeśli decydujesz się na papki. Dziecko uczy się przez obserwację. To, co jest na Twoim talerzu traktuje jako bezpieczne dla jego zdrowia. Zanim zaczniesz stosować BLW zastanów się, czy chciałabyś, żeby Twoje dziecko jadło to, co Ty?
Czy masz problem z BLW?
To chyba tyle jeśli chodzi o moje doświadczenia z BLW. Ostatnio przyszedł mi do głowy pomysł, że napisać taki krótki poradnik (może jako wpis na blogu, a może oddzielny e-book), w którym odpowiedziałabym na największe wątpliwości o BLW w aspekcie odżywiania i dostarczania składników odżywczych. Myślę, że wielu mamom, które nie mają wiedzy żywieniowej, trudno jest „obronić” tę metodę, gdy znajdują się pod atakiem życzliwych. Możesz napisać w komentarzu z jakimi pytaniami o BLW spotkałaś się do tej pory.
A jeśli potrzebujesz więcej informacji o żywieniu dzieci, to zapraszam Cię na mój Instagram. Tam mam serię postów dotyczącą przede wszystkim psychologii żywienia dzieci. Szukaj mnie jako @pani_psychodietetyk albo wyszukaj konkretne posty jako #jakjedzadzieci
witam, bardzo ciekawy artykuł, aktualnie studiuję dietetykę i wspomniane było na wykładzie o tej metodzie, ciekawe doświadczenie przeczytać o tym od strony praktycznej. Mam pytanie odnośnie zawartości soli w posiłkach i jakości surowców. Czy dosala Pani produkty, skoro spożywa je także dziecko <10 m.ż. i czy kupuje Pani np warzywa czy owoce bio lub eko (jeśli nie spożywa ich Pani zwyczajowo wraz z rodziną)?
Chciałam również podziękować za podcasty odnośnie nałogu jedzenia słodyczy, mogłam się nimi podzielić na jednych z zajęć, bardzo interesujące!
Dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam 🙂
Przede wszystkim to jestem Justyna, nie Pani 🙂
Niektóre produkty dosalam, inne nie. Na przykład do mięsa rzadko kiedy używam soli, a już na przykład makaron to tylko z solą 😉 Generalnie solimy bardzo mało. Ostatnio kg soli kupiłam chyba… hm… 3 lata temu? Produktów bio nie kupuję na co dzień, choć czasem mi się zdarza. Bo na co dzień mam zaufane stoisko na bazarze 😉
Ojej! Bardzo mi miło, że moje podcasty dotarły aż na uczelnię. A gdzie studiujesz?
Pozdrawiam ciepło,
Justyna
Rozumiem. Bardzo dziękuję za odpowiedź 🙂
Studiuję na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.