Orzech włoski, który w gruncie rzeczy jest bardziej perski niż włoski, to cenne źródło składników odżywczych. Pozycja obowiązkowa dla tych, co nie lubią ryb.
W Polsce bardzo lubimy wszystko tłumaczyć na swoje. I tak „Dirty Dancing” stał się „Wirującym sexem” (jakże poetycko!), a orzech królewski, stał się orzechem włoskim. W języku łacińskim tak właśnie nazywa się orzech włoski. Dlaczego u nas stał się włoskim, mimo że wcale z Włoch nie pochodzi, a i nie mają tam dużych plantacji tej rośliny? (A na pewno nie tak dużych, jak w Chinach albo Kalifornii, skąd masowo importuje się je.) Nie ma pojęcia. W każdym razie tak zostało, więc ja i będę mówić o nim, że jest włoski, chociaż bardziej pasowałoby powiedzieć, że to orzech polski. W końcu to roślina, która tak samo często jest uprawiana, jak rośnie w naszym pięknym kraju na dziko.
Pomijając zamieszanie z nazwą, co to tego, że orzech włoski jest niezwykle wartościowy, żadnych wątpliwości nie ma. Bo i makroskładniki (białko, węglowodany, tłuszcze) i mikroskładniki (witaminy i składniki mineralne) są w nim najwyżej jakości. Wapń, fosfor, witamina E, witaminy z grupy B, a nawet witamina C – występują w sporych ilościach.
Co do makroskładników, to węglowodanów jest najmniej, za to najwięcej tłuszczu, który stanowi około połowy składu, gdzieś po środku lokują się białka. Wszystkie te składniki charakteryzują się bardzo wysoką przyswajalnością, sięgającą bez mała 100%.
Jak widać orzechy jeść trzeba. ale lepiej uważać na ich ilość, bo ze względu na dużą ilość tłuszczu są dość kaloryczne. 100 g ma ponad 600 kcal, czyli tyle, co obiad. Najlepiej nie przekraczać zalecanej jednej garści, czyli około 30 g dziennie. Ja najczęściej dorzucam orzechy do porannej owsianki. I nie martwię się, że nie dam rady ich spalić, w końcu cały dzień przede mną! Poza tym niezwykle smaczne są sałaki z ich dodatkiem, wtedy lepiej jednak pominąć sosy na bazie oliwy lub innych olei, żeby nie przeholować z tłuszczem.
Zdecydowanie nie polecam chrupania orzechów przed telewizorem… Zwłaszcza, że wtedy najchętniej sięgamy po te w soli, jakiś dziwnych panierkach, czy czekoladzie, a pochłonięcie 100 g takich orzechów to kwestia kilku minut. Orzechy są tak wartościowe, że naprawdę nie potrzebują żadnych dodatków!
Orzechy pasują nie tylko do owsianki |
Najważniejsze w orzechach jest to, że świetnie zastępują… ryby! Jakiś czas temu próbowałam Was przekonać do jedzenia ryb od przygody z konserwami (klik). Ale jeśli komuś nie udało się polubić tego smaku, albo też jest uczulony na białko pochodzące z tego produktu, co w sumie nie zdarza się zbyt rzadko, może ryby zamienić na orzechy!
Jest to właściwie jeden z niewielu produktów, który zawiera bardzo dużo kwasów omega-3, za które kochamy ryby, a jednocześnie tłuszcze w obydwu tych produktach są w bardzo dużym stopniu przyswajalne. Orzechy mają tę przewagę, że są o wiele bardziej smaczne, no i można je jeść o każdej porze dnia, nawet w pracy. Drugim produktem, który też zawiera sporo kwasów omega-3 jest siemię lniane, ale jego użyteczność już nie jest tak duża jak orzechów.
Oczywiście nie jest tak, że ryby=orzechy, chociażby dlatego, że orzechy nie dostarczą nam jodu, czy witaminy D. Dlatego najlepiej mieć obydwa te produkty w diecie. Po raz kolejny podkreślę to, co pisałam już wiele razy, że najważniejsza jest dieta różnorodna!
Jeśli jesteście spragnieni więcej takich ciekawostek żywieniowych, porad etc, to zapraszam serdecznie na moje wykłady, które już za niecały tydzień! Więcej informacji znajdziecie w zakładce, jakżeby inaczej,”Wykłady” i na FB.